Wakacje minęły mi pod znakiem Studia Ghibli, nic więc dziwnego, że w centrum artystycznych inspiracji znalazły się sielankowe obrazki gwaszami. Malowane w plenerze, w ogródku, co okazało się niezbyt trafionym pomysłem. Światło zmieniało się jak w kalejdoskopie, a na moment wykończeniówki słońce znikało za chmurami i tyle by było z mojego ghibliowego światłocienia ;)